14.10.2015

MINI RECENZJE MINI PRODUKTÓW II CZYLI CO PISZCZY W LOOKFANTASTIC - MURAD I NUXE


Październikowy Lookfantastic był wypełniony kosmetykami po brzegi. Mam więc co próbować, ale nie mogę czekać, aż zużyję wszystkie kosmetyki z tego boxa, bo twarz mam tylko jedną, a blog zarasta pajęczyną.

Oto dwie tubki, które poszły na pierwszy ogień. Produkty Nuxe i Murad dosyć często pojawiają się w Lookfantastic. Zupełnie mi to nie przeszkadza, wręcz przeciwnie, Te kosmetyki są takie nasze - europejskie znaczy. Ot, taki krótki odpoczynek od kosmetyków azjatyckich, które panoszą się w szufladzie.

Zaczęłam od kremu do rąk Nuxe - bo wiadomo, że kremów do rąk (oraz torebek, w których można nosić te kremy) nigdy za wiele.



Nuxe jest firmą francuską, a jej sztandarowym produktem jest suchy olejek Huile Prodigieuse. Krem do rąk i paznokci z linii  Reve de miel  zawiera miód, słonecznik, różne olejki oraz witaminę E i ma za zadanie naprawić i  odżywić suchą skórę dłoni oraz  chronić ją - jak to krem. Wchłania się błyskawicznie, co dla mnie ma ogromne znaczenie w przypadku kremu do rąk. Naprawdę nawilża i sprawia, że dłonie natychmiast wyglądają ładnie. Ale... Próżno się w nim doszukać zapachu miodu. Spodziewałam się lekkiego, słodkiego aromatu, a krem zaatakował mnie silnym, nieprzyjemnym i nieznośnie długo utrzymującym się zapachem. 15 ml to nie jest wiele, ale nie jestem pewna czy dam radę go zużyć.

Zauważyłam, że mam problem z wieloma naturalnymi kosmetykami ze względu na ich zapachy. Często odbieram je, jako bardzo nieprzyjemne. Nie mam w zwyczaju się męczyć i zużywać ich na siłę, więc często lądują w koszu. A serce mi pęka...


Drugi kosmetyk - AHA/BHA Exfoliating Cleanser MURAD w ogóle nie pachnie. Obiecuje za to kompleksową odnowę starzejącej się skóry, rozpuszczenie martwych komórek naskórka i przywrócenie blasku. Można go stosować kilka razy w tygodniu. Dla mnie był to pierwszy raz.
Z reguły stosuję wszelkie peelingi tylko raz w tygodniu i wybieram peelingi enzymatyczne, bardzo delikatne. Moim numerem jeden jest Kanebo Sensai Silk Peeling Powder, który nigdy się nie kończy. Ostatnio testuję podobny proszek firmy Tatcha.  Ale skoro mam Murad - dajmy mu szansę.



Relacja niemal na żywo.

Peeling ma rzadką konsystencję i mocno wyczuwalne ostre drobinki. Nie lubię, gdy coś mi zdziera twarz, więc jest pewne, że się nie zaprzyjaźnimy. Jeśli jednak to wam nie przeszkadza, efekt jest spektakularny. Widoczny na pierwszy rzut oka. Twarz jaśnieje i jest naprawdę czysta.

Niestety... Po godzinie od zmycia peelingu i zastosowaniu nawilżającej maski w płachcie, twarz trochę mnie piecze i jest mocno rozgrzana. Czuję, że skóra mi się kurczy i nie jest to przyjemne uczucie.

Gruba warstwa kojącego kremu Bavar Oriental Lab przyniosła mi ulgę. I tym sposobem powróciliśmy do korzeni. Czyli do kosmetyków koreańskich.

9 komentarzy:

  1. Tatcha jest warta zachodu odnośnie zakupu? zastanawiałam się nad tym peelingiem, ale i tak niczym bumerang wracam do Kanebo.
    Krem z Nuxe do rąk uwielbiam, kupuję od lat i zauważyłam, że wraz z liftingiem opakowania zmienił się także nieco zapach. Nie pamiętam, czy porównywałam składy, bo i tak ląduje w koszyku od czasu do czasu.
    Z ofertą Murad spotkałam się parę lat temu, niestety nie posłużyła mi. Coś musi być nie tak do końca z ich składami, bo miałam różne sensacje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tatcha nie jest warta zachodu. Ani swojej ceny.
      Nie porzucaj Kanebo, bo to jest peeling jedyny i niepowtarzalny. Też jestem mu wierna od lat.

      Usuń
    2. Nie, Kanebo nie porzucę. Nigdy w życiu :D To naprawdę świetnie działający produkt i stwierdzam, że w niektórych przypadkach nie ma co gonić za króliczkiem ;)
      Dzięki :*

      Usuń
  2. Jak Ci idzie z Tatcha? Dla mnie, oprocz kremu Indigo, to przereklamowana, droga, ladnie zapakowana miernota. Nic dziwnego, ze nie sprzedaja ich w Japonii, bo by ich Japonki wysmialy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Olejek z Tatcha nie zmywa dobrze kremu BB, peeling nie peelinguje, serum ładnie pachnie, dobrze nawilża i ogólnie mi się podoba, natomiast po użyciu kremu Indigo szczypie mnie twarz. Plus za oryginalny kolor kremu - takiego jeszcze nie widziałam. Opakowania i cała otoczka marketingowa są na najwyższym poziomie - dałam się nabrać.

      Usuń
    2. Indigo cie szczypie??? Ja walilam indigo na popekana skore na rekach i ramionach (taka byla sucha) i spisal sie na piatke, a nawet na szostke. Na twarz nie probowalam, fakt.
      Ten peeling to taki misnomer, bo to chyba raczej chodzilo im o cleanser w proszku. A ze na zachodzie, jak proszek, to ma byc peeling, wiec troche smiesznie wyszlo.
      Olejek ma taki mocny zapach, ze z bolem go uzywalam. Fakt, zmywac nie bardzo chcial. serum wysuszylo mi pysk na wior. Ageless krem to toporny gniot. Ten Ageless eye cream to jakas porazka.

      Plodze wlasnie wpis na temat pierwszych wrazen. Dostanie mi sie po czapie.

      Usuń
    3. O, czekałam na Twój wpis! Będzie się działo!
      Ja wiem, że ten proszek, to cleanser, ale po proszku Kanebo twarz mam naprawdę oczyszczoną, po Tatchy jest taka, powiedzmy, lekko zmyta.
      W sumie trudno powiedzieć, co mnie właściwie szczypało, bo po bożemu używałam wszystkiego po kolei. Szczypanie odzywało się na końcu, więc zwaliłam na krem, a tu widocznie trzeba zwalić po porstu na całokształt.

      Usuń
    4. Wrzucilam pierwsze wrazenia.
      Ostra jazda bez trzymanki!

      Usuń
    5. No i dzieje się :))) Coś czuję Kocie, że zamieszasz jeszcze w TYM kotle :)

      Usuń