Jednak zakupoholizm wziął górę.
Na stronie była informacja, że wysyłki będą realizowane od 20 marca. To był piątek, więc nie przejęłam się, gdy zamówienie oczekiwało na realizację. Przez następny tydzień. Wysłałam maila z pytaniem o przesyłkę, otrzymałam grzeczną odpowiedź, że przesyłki są realizowane według kolejności zamówień i - dziwnym zbiegiem okoliczności - moja paczka została wysłana tego samego dnia. Cud.
Pierwszym rozczarowaniem była wielkość przesyłki - malutka w porównaniu z Shinyboxem, beGlossy czy Lookfantastic. Jednak po otwarciu tekturowego pudełka mym oczom ukazał się metalowy box.
Pomyślałam, że teraz może już być tylko lepiej. Jakże się myliłam!
Po zdjęciu pokrywki uderzył mnie w nos ohydny smród papierosów. Tak śmierdział papier, którym zabezpieczone były kosmetyki. Nie była to elegancko ułożona i zaklejona uroczą naklejką kolorowa bibułka, ale wymięty biały papier. Wyobraziłam sobie jak tłusty facet w przybrudzonym podkoszulku wkłada kosmetyki do pudełka, a z kącika ust zwisa mu pet. Papieru pozbyłam się od razu i trzy razy wyszorowałam ręce. Właściwie mogłabym tu skończyć, bo odechciało mi się nawet przeglądać zawartość.
Zerknęłam jednak. "Luksusowe, wysokiej jakości produkty kosmetyczne", jakimi miało być wypełnione pudełko okazały się być mało ekskluzywne (bo podczas pakowania dym z papierosa zasłaniał widok panu w podkoszulku).
XtraBox obiecywał "co najmniej 5 mini-produktów lub produktów pełnowymiarowych".
Słowa dotrzymał, to muszę przyznać, bo produktów jest siedem.
Są dwie odżywki do włosów i dwa balsamy do ciała (tutaj chyba dziesięciomililitrowy Payot jest przedstawicielem kosmetyków ekskluzywnych).
Jest tusz do rzęs, jako produkt pełnowymiarowy.
Żel pod prysznic Lacoste, na którym jest napisane "made in Poland", co każe mi innym okiem spojrzeć na produkty Lacoste - takie bardziej swojskie się nagle zrobiły, takie nasze!
I jest folijka z primerem Smashbox. Nazwana przez XtraBox "produktem w wersji mini". Serio?
Nawet gdyby w środku był wyłącznie Dior, Shiseido czy Kanebo, śmierdzący nikotyną papier skutecznie zniechęcił mnie do dalszych zakupów.
Zawartość mnie nie zachwyciła. Ani jednej z tych rzeczy nie użyję, głównie ze względu na papierosowy smród, który jeszcze długo będzie mnie prześladował i który sprawił, że się po prostu tych kosmetyków brzydzę.
Mogłam skorzystać z prawa konsumenta, zrezygnować z zakupu i odesłać pudełko, ale minęły przepisowe 14 dni i 59 złotych przepadło. Następnego razu nie będzie.