Utknęłam na dłużej na stronie z Memebox - pudełkami z koreańskimi kosmetykami. Zamówiłam jedno, a jakże. No i czekam. Przy okazji odkryłam, że w Internetach istnieje zupełnie odrębny świat, w którym żyją ludzie totalnie uzależnieni od pudełek, kuponów, zniżek i dodatkowych punktów na kolejne zakupy kolejnego pudełka. Nie jestem sama, ha!
Właściwie mogłabym dołączyć na fejsie do strony "Jaram się koreańskimi kosmetykami". Gdyby była taka strona, bo jeszcze nie ma - sprawdziłam.
Ilu koreańskich kosmetyków użyłam w swoim życiu? Na razie dwóch, przy czym jeden był próbką kremu BB z It's skin. Drugi testuję od dwóch dni i wkrótce o nim napiszę, ale muszę jeszcze poeksperymentować. Nie jestem w pełni zadowolona, więc podejrzewam, że coś nie tak z moją twarzą. Bo przecież to nie może być wina koreańskeigo kosmetyku! O nie!
Szybko się uzależniam, ale równie szybko się zniechęcam. Stąd ta notka quasi kosmetyczna, aby mi blog się nie skończył, zanim jeszcze się zaczął na dobre.
Testuję to cudo:
HERA UV Mist Cushion SPF50 PA |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz