8.10.2014

LANCOME EFFET MIRACLE - MOJA PRAWIE PIERWSZA BAZA

Baza pod makijaż wydawała mi się dotąd produktem zbędnym. Być może dlatego, że nigdy żadnej nie miałam. Chociaż nie, przepraszam. W zestawie próbek Clarinsa (a Clarins to jedna z moich ulubionych marek) trafiło mi  się raz małe opakowanie bazy Lisse Minute. Przyjemny beżowy kolor i nieprzyjemna konsystencja sernika na zimno, do którego dodano zbyt dużo żelatyny.

Według instrukcji obsługi należało nałożyć bazę na twarz i niezwłocznie wykonać makijaż. Spróbowałam tylko raz, efekt był żałosny. Baza bardzo ciężko się rozprowadzała na twarzy (teraz myślę, że może trzeba było ją trochę rozgrzać w dłoniach), po niezwłocznym nałożeniu podkładu całość zaczęła  się rolować, musiałam więc wszystko zmyć i zacząć procedurę robienia się na bóstwo od początku. 

Do nabycia bazy zmusiło mnie nabycie koreańskiego podkładu - poduszeczki Hera (czujecie tę samonakręcającą się spiralę konsumpcji?).  Ponieważ musiałam działać szybko, zamówiłam kosmetyk w internetowym Douglasie (dostawa następnego dnia, nie musiałam się ruszać z domu). 
Początkowo zastanawiałam się nad którąś z baz Clinique, ale ponieważ faza na kosmetyki Clinique ostatnio mi minęła, wybór padł na Effet Miracle Lancome. Głównie dlatego, że opakowanie było różowe.


Zdjęcie z www.douglas.pl


Okazało się jednak, że wybrałam dobrze. Oto co znaczy kobieca intuicja! Baza jest zrobiona na wzór azjatyckich kremów BB - idealna para dla mojego koreańskiego podkładu. Nie wiedziałam tego przed zakupem, ot, szczęście debiutantki.

Przyjemny różowy kolor, konsystencja dosyć gęsta i zwarta, ale bardzo łatwo się rozsmarowuje. 
Angielska wersja mówi, że jest to "Bare Skin Perfection Primer" i muszę przyznać, że  widać  "Perfection" na "Bare Skin". 

Producent obiecuje, że tuż po użyciu:

- skóra jest rozświetlona (jest)
- pory mniej widoczne (o tak!)
- zmarszczki wygładzone (powiedzmy, że mniej widoczne)
- koloryt ujednolicony (nie narzekam na swój koloryt, więc trudno mi powiedzieć)
- skóra się nie błyszczy (potwierdzam elegancki mat - ale mam suchą skórę, więc rzadko mam problemu z błyszczeniem)
- niedoskonałości są prawie niewidoczne (no prawie)
- baza pomaga zatrzymać wilgoć w skórze (po całym dniu skóra była dobrze nawilżona, ale nie potrafię powiedzieć czy to była  bazy czy podkładu)

Myślę, że baza świetnie sprawdzi się wietrzną jesienią i mroźną zimą. Baza, podkład i ewentualnie puder (kolejny kosmetyk, którego nie używam na co dzień, ale noszę się z zamiarem kupna) będą doskonałym odpowiednikiem ubierania się na cebulkę.

Jedyny minus tej bazy jest taki, że jest jej bardzo mało - zaledwie 15 ml. Szybko znika ze słoiczka. 


3 komentarze:

  1. Moze w weekend pojde ja macac :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. A próbowałaś bazy wygładzającej z Kanebo? jeżeli nie, polecam. Dla mnie to nr 1 :)

    OdpowiedzUsuń