7.11.2014

KANEBO SENSAI MASCARA 38°C - CZYLI MÓJ JEDYNY TUSZ DO RZĘS

Z rzęsami mam problem, bo rzadko je widać.

Mam wrażliwe oczy i z tego powodu zwykle mam spuchnięte powieki. Przyzwyczaiłam się, może to się leczy, nie wiem. Przeważnie wyglądam, jak smutny spaniel, ale miewam też lepsze dni, gdy jednak widać mi rzęsy. Nie używam cieni do powiek, ani kredki (jak żyć?). Ale tusz to podstawa.

Widać czy nie widać, ale bez pomalowanych rzęs, które naturalnie są bardzo jasne,  czuję się źle.

Mogę używać każdego tuszu, jaki wpadnie mi w ręce. Gorzej z jego zmywaniem. Jedynie płyn micelarny Biodermy nie robi mi krzywdy.

I oto odkryłam tusz, który można, a nawet trzeba, zmywać po prostu ciepłą wodą.


Elegancka czarna ulotka srebrnymi literami (zbyt małymi) mówi, że mascara przedłuża każdą rzęsę z osobna i nadaje każdej z nich delikatne i piękne wykończenie. Ulotka nie kłamie, aczkolwiek nie miałabym nic przeciwko większej czcionce.

Tusz jest odporny na łzy, pot i olejki. Mogę to potwierdzić. Płakałam już, pot zalewał mi oczy podczas trzydziestostopniowych upałów w mieście oraz na siłowni (tak, maluję rzęsy idąc na siłownię; a może raczej nie zmywam makijażu wychodząc) i zmywałam twarz olejkiem, nie omijając oczu. Kolor ciągle trzymał się na rzęsach.

Instrukcja obsługi radzi, aby w celu usunięcia tuszu zmoczyć rzęsy ciepłą wodą, a gdy mascara się już wystarczająco zwilży,  zmyć ją za pomocą owej ciepłej wody. 38°C.
Ja moczę wacik, przykładam taki ciepły i mokry  na chwilę do oka, przeciągam po rzęsach i gotowe.

Po nałożeniu tuszu rzęsy wyglądają naprawdę ładnie. Przez cały dzień, aż do wieczora, gdy tusz zaczyna się lekko osypywać, ale to już nie ma znaczenia, bo go zmywam i idę spać.

PS
Ciekawe czy amerykańska wersja nazywa się  100,4 F...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz